Dzień dobry Barcelono! Dzień pierwszy zwiedzania.


Jedną z rzeczy, która fascynuje mnie w podróżowaniu jest fakt, że po kilkugodzinnym locie możemy się znaleźć w zupełnie innej rzeczywistości. Tak było i tym razem. Kiedy wsiadaliśmy do samolotu w Modlinie dosłownie zamarzaliśmy, termometry wskazywały - 2 stopnie. Po zaledwie 3 godzinach lotu przywitały nas palmy i "jedynie" 10 stopni na plusie. Taka temperatura w Polsce w nocy jest jeszcze nie do pomyślenia. 

Pierwsza noc upłynęła nam na... szukaniu pożywienia. Mało ambitne trzeba przyznać, ale też wcale nie oczywiste. Znalezienie otwartej knajpy po godzinie 24 nie należało do najprostszych. Nie pytajcie co tej nocy jedliśmy. To nie jest chwalebna część tej historii... :) Potem był już tylko sen i ciekawość: czy dopisze pogoda? Czy wyrobimy się ze wszystkim co zaplanowaliśmy?

1 dzień zwiedzania


Nie wiem jak Was, ale mnie optymistycznie nastrajają małe rzeczy. Jak choćby to, że po obudzeniu się mogłam wyjść na balkon i zobaczyć nowy, piękny, słoneczny dzień. Szybkie śniadanie i w drogę! Punkt pierwszy wycieczki Sagrada Familia. 

W tym miejscu muszę przyznać, że nasze mieszkanie okazało się bardzo dobrą bazą wypadową. Było położone w niedalekiej odległości od 2 stacji metra: Marina linia L1 (czerwona), z której korzystaliśmy najczęściej oraz Bogateli (żółta). 


Muszę przyznać, że na prawdę sporo korzystaliśmy z metra i było ono dla nas dużym ułatwieniem. Praktycznie przy każdym większym zabytku metro mamy pod nosem, jeśli nie musimy przejść kilkadziesiąt metrów. Polecam skorzystanie z biletu T10, uprawnia on do 10 przejazdów komunikacją miejską (metro, autobus, tramwaj), koszt takiego biletu to 9,95 E, bilet na jeden przejazd kosztuje 2,05 Euro. 

Wróćmy jednak do zwiedzania :)


Sagrada Familia to prawdopodobnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków w Barcelonie. Jeśli chcecie zobaczyć ją również od środka polecam zakup biletów przez internet (http://visit.sagradafamilia.cat/?lang=en#tickets). Nie wiem jak dużą cierpliwością odznaczali się ludzie stojący w kolejce - ja osobiście nie dałabym rady. My, będąc jeszcze w Polsce, kupiliśmy najtańsze bilety za 15 euro. Pozwoliły nam one na własną rękę obejrzeć wnętrze kościoła. 





Czy warto wejść do środka? Mam mieszane uczucia. Na pierwszy rzut oka robi wrażenie, ale po przejściu budynku dookoła (a zajmie Wam to nie więcej niż 15 minut) w naszym przypadku pojawiło się rozczarowanie i pytania w stylu (tylko tyle?). Być może nasz błąd polecał na tym, że nie wykupiliśmy biletu z audio przewodnikiem lub wejściem na wieżę. Tego już się raczej nie dowiem, ale jedno wiem na pewno - były miejsca, w których to 15 Euro spożytkowaliśmy dużo lepiej, ale o tym później :) 

Kilka pamiątkowych #selfie i idziemy dalej. Przed nami Casa Mila oraz Casa Batllo, kolejne wyjątkowe projekty Antonio Gaudi'ego. 



A później punkt kulminacyjny tego dnia, Park Guell.

Samo dotarcie na górę dało nam dużo frajdy, widoki po prostu zapierały dech w piersiach. Kiedy staje się tam na górze, patrzy na panoramę miasta i wystawia buzię do słońca wydaje się, że nic więcej nie potrzeba nam do szczęścia. 


Słynne mozaikowe ławeczki okupowane przez turystów.


 I bańki. Wszędzie artyści uliczni od baniek :D




Od robienia kilometrów notorycznie chciało nam się jeść. Na co dzień nie wykazuję aż tak dużej chęci jedzenia :P Postanowiliśmy jechać do centrum, a konkretniej na najbardziej słynną ulicę Barcelony - Ra Lambla. 



To chyba nie był jednak dobry wybór. Skusił nas wygląd lokalu i profesjonalnie wyglądająca obsługa. Jeśli zaś chodzi o sam obiad to dobrze wspominam jedynie dzbanek Sangrii. Ktoś mnie chyba wysłuchał na górze bo gdy tylko wyszliśmy wyszliśmy z restauracji moim oczom ukazał się targ La Boqueria. 

Powiem to od razu - to nie jest dobre miejsce dla ludzi głodnych, kochających gotować czy też tak jak my będących po nieudanym obiedzie. To miejsce, w którym po prostu można oszaleć! Kolory, zapachy, świeżo wyciskane soki za 1 euro, owoce których nigdy nie widzieliście na oczy. To miejsce nie wygląda na zwykły bazar czy targ, to po prostu SZTUKA :)





Pierwszy dzień naszego pobytu w Barcelonie zakończyliśmy wizytą na plaży. Było jednak na tyle wietrznie i nieprzyjemnie, że darowaliśmy sobie robienie zdjęć. Biorąc pod uwagę, że udało nam się jednego dnia obejrzeć Sagardę i Park Guell i tak byliśmy z siebie zadowoleni :)

Na drugi dzień relacji z Barcelony zapraszam już niebawem.

A tu mała zajawka tego co działo się drugiego dnia:



Komentarze

  1. Miło jest przypomnieć sobie Barcelonę. Z targu La Boqueria poza ciekawymi widokami, mam też kiepskie wspomnienie krojonych owoców w opakowaniach, które (owoce) okazały się sfermentowane. Pewnie dlatego, że tego dnia był upał, a zakup dokonany był wieczorem. Ale co tam, Barcelona i tak jest niesamowita. Następnego dnia sądząc po zwiastunie był Montserrat. Z przyjemnością przeczytam jakie wrażenie zrobiło na Tobie to miejsce. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie Ewa, będzie Montserrat :) Ja na Boqueria się nie nacięłam. Wypiłam na prawdę rewelacyjny, świeżo wyciskany sok za euro. Szkoda, że akurat na Ciebie trafiło z tymi owocami... :(

      Usuń
  2. Idzcie zjesc do La Bombeta albo La Vaca Paca i koniecznie London Bar wieczorkiem! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz