Krótka historia o tym jak zakochałam się w Portugalii oraz 2 urodziny bloga.


Jeżeli chodzi o podróżowanie to jestem bardzo kochliwa. Moje serce dzieli się na kawałeczki i zostaje w wielu miastach. Pierwszym z nich był Rzym. Bella Italia rozkochała mnie w sobie swoim klimatem, rewelacyjną kawą i niesłychanie miłymi ludźmi. Kiedy wróciłam do kraju rozpowiadałam wszystkim jakie to piękne miejsce. Moja siostra powiedziała mi wtedy: "Poczekaj, aż pojedziesz do Barcelony". Pomyślałam sobie wtedy: Ale jak to ? Mój Rzym może być mniej wyjątkowy od Barcelony?! Rok po tej rozmowie wysiadłam z samolotu na lotnisku Barcelona El Prat. No i stało się! Słońce, plaża, papugi, twórczość Gaudiego, sangria. Przepadłam, ponownie przepadłam. No ale tak gadam i gadam, a o co właściwie chodzi z tą Portugalią? 



Po drugim dniu w Lizbonie na swoim prywatnym koncie FB napisałam: Lizbona - kolejne miasto, które ukradło mi serce. Tak wiele rzeczy zachwyciło mnie w Portugalii... i to małych rzeczy. Dosłownie drobnostek, na które część z Was nie zwróciłaby pewnie uwagi. Długo będę pamiętać smak Pasteis de Belem jedzonych nad Tagiem, Fado grane na Praca do Comercio, czy przejażdżkę tramwajem 28. Te wszystkie ciasne uliczki, wszechobecne pranie,a nawet notoryczne odbijanie karty w metrze, które tak bardzo mnie irytowało :)

Porto kojarzyć mi się będzie z moją pierwszą wizytą nad oceanem (zdjęcie powyżej - autor Piotr Niemirka). Niby nic, woda, woda.. więcej wody. Dla mnie przeżycie niezwykłe. Plus ten zachód słońca, śmiem twierdzić, że nie widziałam piękniejszego nigdzie. Porto ma chyba jeszcze większy klimat niż Lizbona. Jest bardziej intymne, nie ma tam tłumu turystów.


Ale nie miejsce złudzeń. To nie jest tak, że zakochuje się w każdym miejscu do którego pojadę. Kiedyś myślałam chyba, że jestem nierozerwalnie związana z Włochami. Dziś do tej grupy spokojnie mogę zaliczyć Hiszpanię i przede wszystkim  Portugalię.
Wszystkie nasze przygody i relację z Paryża, Porto i Lizbony znajdziecie już niedługo na blogu.

* * *
2 lata.. Latamy z Warszawy to zdecydowanie mój najdłuższy projekt w internecie. Jest to również coś w co włożyłam najwięcej swojej energii. Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne (oraz negatywne) komentarze. Gdyby liczby czytelników nie zwiększała się z dnia na dzień nie wiem czy czytalibyście ten wpis. Dzięki Wam, wiem że to co robię ma sens :)

Dzięki Latamy poznałam wielu fantastycznych ludzi, część z nich z sukcesem wysłałam w świat za grosze i to jest w tej całej pisaninie najważniejsze!

Latamy z Warszawy w liczbach:

Prawie 36 tysięcy wizyt na blogu
2599 fanów na facebooku
Ponad 200 postów
15 odwiedzonych państw (10 od czasu istnienia bloga)
15 lotów
18 279 km nad ziemią
33 godziny  spędzone w samolotach


Komentarze