Berlin dzień drugi

Początek drugiego dnia był mało podróżniczy. Pochłonęły nas zakupy w Primarku na Aleksander Platz. Jeśli ktoś nie lubi zatłoczonych miejsc, to na pewno nie będzie się tam czuł dobrze. Wygląda to zdecydowanie gorzej niż Złote Tarasy na dzień przed Wigilią. Nagroda należy się temu, kto potrafi tam spokojnie kupować. No ale przecież my nie o tym... wstęp jednak nie przypadkowy bo zakupy "zjadły nam" 2-3 godziny zwiedzania. W międzyczasie udało nam się zrobić zakupy spożywcze i coś przekąsić. 



Wróćmy jednak do zwiedzania. Z samego rana udało się nam odwiedzić Boulevard der Stars. Jeśli traficie na Plac Poczdamski to odnajdziecie go bez problemu. W dywanie z czerwonej żywicy umieszczono pamiątkowe "gwiazdy" największych i najbardziej zasłużonych dla kinematografii. Jeżeli ktoś z Was aspiruje, żeby się tam znaleźć - ma jeszcze szansę. Nie wszystkie miejsca zostały zapełnione :)



Plac Poczdamski prezentuje się naprawdę bardzo nowocześnie.



Po powrocie z zakupów wyruszyliśmy w dłuższą trasę, którą rozpoczynała się przy Bundeskanzleramt - Siedzibie Kanclerza Federalnego. Trzeba przyznać że budynek jest ogromny i pięknie usytuowany. Bardzo podobała mi się ta dziwnie wyhodowana trawa przed budynkiem ;)





Jeśli skręcimy w pierwszą ulicę za tym budynkiem, doprowadzi nas ona do Haus der Kulturen der Welt (Dom kultur świata), który zajmuje się propagowaniem kultury poza europejskiej. Polecam spacer na około budynku, dla mnie dużo ciekawiej prezentował się od drugiej strony.



Jeśli jesteśmy już na ulicy John Foster Dulles Alle to idąc prosto trafimy ponownie do Reichstagu. Po prawej stronie znajduje się mały budynek, w którym możemy otrzymać wejściówki uprawniające nas do zwiedzania kopuły Reichstagu. Przyjemność darmowa, ale obciążona długim staniem w kolejce. Kiedy stajemy na końcu ogonka jest godzina 16, a przed nami około 60 osób. 30 stopni w cieniu, w słońcu... chyba lepiej się nie zastanawiać. Na zewnątrz budynku wyświetla się pozostała ilość biletów na 3 najbliższe dni. My nie mamy wyboru - albo dostaniemy się tam dziś, albo wcale... W puli zostało tylko 120 biletów na 18, 19 i 20. Po dobrych 30 minutach stania okazuje się, że wypadła duża 50 osobowa grupa i możemy wejść od razu!


Kontrola bezpieczeństwa jest bardzo skrupulatna. Należy okazać dokument tożsamości i tak jak na lotnisku wyjąć wszystko z kieszeni i odłożyć do specjalnych koszyków, rzeczy są prześwietlane a my przechodzimy przez bramkę. Jeśli cokolwiek wzbudza chociażby najmniejszą podejrzliwość natychmiast jesteśmy proszeni o okazanie i wytłumaczenie po co nam to właściwie potrzebne :) U mnie standardowo - elektroniczny papieros nie przeszedł bez echa. Osoby po kontroli gromadzą się przed budynkiem i czekają na pozwolenie podejścia pod drzwi budynku. Tam z kolei czekamy na otwarcie pierwszych drzwi. Później czekają nas jeszcze kolejne i ogonek do windy. Przeszklona winda w Reichstagu mieści aż 48 osób i dowozi turystów na wysokość dachu. Tam możemy otrzymać zestaw słuchawkowy (również w języku polskim) i rozpocząć zwiedzanie. 


Widok robi wrażenie. Z tej wysokości możecie odszukać wzrokiem prawie wszystkie najbardziej charakterystyczne miejsca w Berlinie. Doskonale widać bramę branderburską, katedrę berlińską, czerwony ratusz czy wspomniane wcześniej siedziba kanclerza federalnego oraz Dom Kultur Świata. Widok w nocy na prawdę musi zapierać dech w piersiach.




Kiedy rozpoczynamy spacer po spirali słuchawki ożywają. Pojawia się trochę informacji na temat budowli oraz jej przeznaczenia, a także pozostałych miejsc widocznych na panoramie miasta. Zmyślny architekt wpadł na pomysł podjazdu a nie schodów dzięki czemu na samą górę mogą się dostać niepełnosprawni oraz osoby z małymi dziećmi. Czyż nie wygląda to przepięknie?
  (zachęcam do powiększenia zdjęć, na miniaturkach nie prezentują się w pełnej krasie)



Na szczycie kopuły znajdują się ławki, na których można się położyć i obserwować Berlińskie niebo. O funkcji otworu, który widzicie powyżej pisałam już w pierwszym poście.


Na odpoczynek możemy zdecydować się na trawniku pod Katedrą Berlińską. Berlińczycy przychodzą tam poczytać książki albo po prostu poleżeć na zielonej trawce. Chyba nie potrafię powiedzieć nic więcej poza tym, że budowla jest na prawdę przepiękna.



Chwile później zaczyna się robić burzowo. Niestety pogoda zaczyna się sprawdzać, pojawiają się pierwsze błyskawice i obniżenie temperatury. Przed wyjazdem z Polski zapieraliśmy się, że choćby miało to kosztować nie wiadomo jakie pieniądze wybierzemy się na kawę na szczyt wieży telewizyjnej. Być może nie wszyscy o tym wiedzą, ale faktycznie znajduje się tam bardzo ciekawa kawiarnia. Szybka kalkulacja i wiemy, że nie starczy nam czasu. Musieliśmy kupić jedzenie na powrót, a centra handlowe miały być za chwilę zamknięte. Gdy wychodzimy ze sklepu pada, a my nie mamy nawet parasolek. Jedziemy do hotelu...

 na zdjęciu Wieża telewizyjna
na zdjęciu Czerwony Ratusz.

Tutaj jeszcze kilka ujęć z Aleksander Platz, zdjęcia wieczorne niestety nie nadają się do publikacji ponieważ oświetlenie było fatalne.






Wieczór spędzamy na dachu naszego hotelu delektując się niemieckim piwem i panoramą miasta. Pozostaje się już tylko spakować i z samego rana ruszyć na dworzec.. A Berlin Hbf to nie lada majstersztyk. Pociągi odjeżdżają z kilku poziomów, ale dworzec jest na tyle dobrze oznaczony, że nie sposób się zgubić. Daleko nam jeszcze do osiągnięcia takiego poziomu w Polsce.






Podsumowanie - koszt wyjazdu, przykładowe ceny



Do kwoty ogólnej nie został doliczony koszt pamiątek bo to sprawa indywidualna. A teraz każdy może ocenić czy wyprawa była atrakcyjna cenowo czy też nie? W mojej opinii jest to wyprawa po kosztach, warta każdej wydanej złotówki i każdego wydanego euro ;)


Na deser zostaje nam już tylko post z ujęciami z Berlina nocą. Wszystkich oczekujących zapraszam do śledzenia FP Latamy z Warszawy.

A jeśli ktoś jest do tyłu z pierwszą częścią relacji to zapraszam tu: KLIK

Komentarze

Prześlij komentarz